niedziela, 28 grudnia 2014

Nie wiem do czego...

... ale zostałam nominowana XD
Żeby nie spamować wśród normalnych notek, zaraz stworzę specjalną zakładkę przeznaczoną do nominacji i tego typu innych pierdół, tymczasem odpowiadam tutaj, by przypomnieć Wam o istnieniu tej instytucji. Tak, JASOL wciąż funkcjonuje w bloggowej społeczności i na razie nie zamierza przestać, choć mogłoby się wydawać, że wysyłam zupełnie sprzeczne sygnały(nie krzyczcie na mnie, zaraz zabieram się do pisania D:)
Nie przedłużając, zapraszam:

Zaczyna się od tych całych formalnych pierdół, czyli PODZIĘKOWANIA.
Serdecznie dziękuje przewspaniałej Koniowatej, z tego oto cudownego, powszechnie znanego bloga: (LINK DO HMOL) za nominację, szkoda, że jak już wspominałam, nie wiem do czego xd Nieistotne.

Część druga czyli pytania.
Ba dum tssss:

1. Gdybyś mogła udać się do dowolnego miejsca na świecie, byłoby to..
Twój dom oczywiście :*
A tak naprawdę: nie wiem. W mojej głowie obecnie jest tyle różnych, całkowicie sprzecznych pomysłów, że chyba ciężko wychwycić ten, który najbardziej by mi się spodobał. Rozważam opcję ciepłych Karaibów, Twojego pokoju (w sensie Koniowatej XD) lub po prostu łóżka.

2. Kto był Twoim pierwszym idolem?
Ho ho ho, żebym ja to pamiętała. A tak naprawdę to dawnym i obecnym idolem jest Bóg.
Żarcik taki. Nie mam jedynego, prawdziwego idola i nigdy nie miałam. Mam zbyt dużo aktorów i gwiazd, których lubię. Gdybym jednak miała wybrać jedną osobę, myślę, że byłby to John Green. I bynajmniej nie myślę tutaj o zmianie płci XD Chodzi mi bardziej o jego twórczość i przystępny sposób jaki porusza bardzo trudne tematy, np. nieuleczalną chorobę, jaką często gęsto jest nowotwór.

3. Ulubiony aktor/aktorka?
Nie da rady wymienić jednego xd Ale z takich bardziej lubianych to na pewno Dylan O'Brien, Lily Collins, Tyler Posey, Daniel Sharman, Holland Roden, Tyler Hoechlin, Evan Peters, Jennifer Lawrence, Josh Hutcherson, Crystal Reed, Phoebe Tonkin. Eee dopiszę jeszcze kogoś, kiedy mi się przypomni XD

4. Czy rozważasz czasem nad tym, co będzie w przyszłości? Starasz się ją planować?
Oj robię to zdecydowanie zbyt często i potem mam z tego same nieprzyjemności, więc w miarę możliwości staram się unikać tematu, co w sumie jest bardzo, ale to bardzo trudne ponieważ czeka mnie w tym roku wybór liceum i profilu rozszerzonego, a ja kompletnie nie wiem co chcę w życiu robić. Czy staram się ją zaplanować? Starałabym się, gdybym nie była taka leniwa. Ups xd Tak naprawdę to myślę, że Bóg ma dla mnie jakiś plan i po prostu muszę dalej żyć i On mi pokaże, czego ode mnie oczekuje. Tyle.

5. Na jaki kierunek studiów chciałabyś się wybrać?
O kurczę, tego już tyle było, że nie jestem w stanie spamiętać. Na pewno pojawiła się gdzieś fizjoterapia, psychologia, filologia polska, angielska, włoska, hiszpańska, sztuka i grafika. Dalej się nie zdecydowałam.

6. Czy masz swój cel w życiu?
Od paru lat chcę schudnąć i to jest jeden z trzech moich celów xd
Drugim jest znalezienie chłopaka, co jest praktycznie niemożliwe, bo jestem alienem.
Trzecim jest po prostu szczęśliwe życie (ho ho ho, Nikki taka poważna)

7. Jaki zapach kojarzy Ci się z czymś, co sprawia Ci przyjemność?
JEDZENIA.
ZAPACH JEDZENIA.

8. Gdybyś miała opisać siebie jednym słowem, byłoby to...
Zajebista samokrytyczka.
Są dwa. Ups.

9. Jakie cechy cenisz u innych?
Na pewno wyrozumiałość i umiejętność słuchania, wybaczania. Lojalność i życzliwość, dystans do siebie. Czasami upartość, zdyscyplinowanie. Brak zarozumialstwa.

10. Ulubiony gatunek literacki?
Dramat obyczajowy, limeryk, bajka.

11. Czy chciałabyś grać/grasz na jakimś instrumencie?
Chciałabym grać na gitarze, ale jestem za leniwa i moje palce nie są dość zręczne, więc muzykę i inne dziedziny sztuki pozostawię utalentowanym ludziom xd


Część trzecia czyli nominacje.
Sialalala:

Jestem super, łamię wszystkie zasady więc, nominowane blogi:
1. Horses Meaning Of Life
2. Kare Serce Konia
3. Jusza Love
4. Don't Change My Mind
5. - | | -
6. Love Why Not
7. Julianna, znana inaczej jako Snoopy, ale wredna usunęła bloga ;__;
8. I tutaj dochodzimy do przykrego wniosku, że blogger się nudzi i Nikki nie zna już innych blogów :( Na kolanach błagam Was o wybaczenie i obiecuję, że nominuję kogoś, gdy tylko poznam nowe osoby. Tymczasem, kończę notkę pytaniami, żegnam się z Wami i do zobaczenia przy następnym rozdziale, który pojawi się już za kilka dni c:
Do napisania!

1. O czym myślisz, przy pisaniu nowych rozdziałów, niekoniecznie na bloga?
2. Co sądzisz o mnie i moich blogach?
3. Jak przezwyciężasz swoje słabości, chwile załamania i myśli: "nie dam już dłużej rady, idę się zabić"?
4. Czy uważasz się za dobrą pisarkę? Czy Twój talent zasługuje na pochwały?
5. Czy podjęłabyś się trudu napisania książki, lub napisania swojego bloga od nowa, gdyby wydawnictwo zaproponowało Ci wydanie Twojego dzieła?
6. Jak radzisz sobie z negatywnymi emocjami?
7. Kiedy czujesz się szczęśliwa?
8. Gdybyś musiała zrezygnować z tematyki końskiej, jaką byś wybrała i dlaczego?
9. Czy pisanie to Twoja pasja, czy jedynie odskocznia od codzienności i nie traktujesz jej zbyt poważnie?
10. Jaki jest Twój ulubiony pisarz/pisarka?
11. Gdybyś mogła go/ją spotkać, o co byś jego/ją zapytała?


P.S.: Nie wiem czy mogę, ale zwalniam Was z obowiązku nominowania innych. Chcę uniknąć niepotrzebnego spamu XD Miłego odpowiadania :*



poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 1.

Urodziny to szczególny dzień w roku, kiedy wszyscy cię rozpieszczają, a ty sama czujesz się jak księżniczka, uwolniona z wieży własnych zmartwień . Ale dlaczego być księżniczką, tylko przez te długo wyczekiwane, dwadzieścia cztery godziny? Całe twoje życie powinno być bajką.
W moim przypadku urodziny to najbardziej znielubiony dzień w ciągu roku. Pokusiłabym się o stwierdzenie: znienawidzony ale tak silne słowa wolę zostawić na szczególne okazje. Nie umiem być pozytywnie nastawiona do życia, więc staram się chociaż udawać. Wracając:
Nie widzę powodów, by świętować z okazji starzenia się ludzi. Każde urodziny to kolejny rok, w czasie którego niczego nie dokonali, nie wydarzyło się nic przełomowego. Nic, co zmieniłoby ich nudne życie. Dlaczego składają im życzenia i się uśmiechają, a solenizanci się cieszą? Przecież są coraz bliżej śmierci. Nonsens.
A może gratulują przetrwania kolejnego roku? Ciężko stwierdzić. Tradycja obchodzenia urodzin jest tak stara, że chyba nikt nie zawraca sobie głowy badaniem jej. Tak jest i już.
Moja rodzina ma zupełnie odmienne zdanie na temat urodzin. Według taty to najlepsza okazja do wypicia absurdalnej liczby alkoholu i konkursów: kto wypije więcej oraz kto dłużej utrzyma się na nogach pokonując szaloną, co roku na nowo wymyślaną, trasę. Mama uwielbia wyprawiać przyjęcia (owszem, takiego sformułowania używa), organizacja jest jej żywiołem. I bynajmniej nie żartuję. Cztery, czasochłonne przyjęcia w ciągu roku to dla niej za mało, więc zazwyczaj oferuje swoją pomoc dalszej części rodziny, co nas – jej najbliższych – niebywale denerwuje, ale nikt nie powie tego wprost. Chyba mamy nadzieję, że sama się domyśli. Przynajmniej ja. Zdanie Sary i taty w tej kwestii, mało mnie obchodzi.
Z kolei moja kochana siostrzyczka, jest najbardziej denerwującą osobą jaką znam. Przeklinam dzień, w którym się urodziła. Gdybym to ja była pierwsza, odpowiednio przekonałabym rodziców, że drugie dziecko nie jest im ani trochę potrzebne. Niestety, niewiele miałam do powiedzenia.
Sara jest zdania, że urodziny to dzień, w którym trzeba się zabawić. Zazwyczaj wychodzi gdzieś z przyjaciółmi, do domu wraca w środku nocy kompletnie pijana, na co oczywiście rodzice się zgadzają. Przypuszczam, że gdybym zapytała, mnie też pozwoliliby pić. Ale nie pytam, bo nie postrzegam tego jako czegoś, bez czego nie da się żyć. To ewentualny dodatek.
Drążę temat urodzin nie bez powodu. Jedyną rzeczą jaką w ten dzień akceptuję są prezenty, które dostaję. Należę do zamożnej rodziny, więc nigdy nie narzekam na ich jakość. Tego roku, mieli dać mi coś szczególnego.


Trzydziesty pierwszy sierpnia to dzień, który jest mi obojętny, choć nie powinien być. W końcu siedemnasty rok, obchodzi się tylko raz w życiu.
- Kończysz już? - zniecierpliwiony głos taty ściągnął mnie na ziemię. 
- Ostatnia lotna zmiana nogi, kółko wyciągniętego galopu i kończymy – odpowiedziałam, przenosząc ciężar ciała na prawo, mocno wypychając biodro i zmieniając ułożenie łydek. Kobyła zareagowała od razu, więc dałam jej luźniejszą wodzę i zachęciłam do wyciągnięcia nóg. Z zadowoleniem rozluźniła szyję i przyspieszyła. 
- Miałaś jedynie zapewnić jej trochę ruchu, nikt nie prosił cię o robienie z niej czempionki - usłyszałam. Choć przez chwilę wydawało mi się, że ma do mnie pretensje, wystarczyło spojrzeć na jego uśmiechniętą twarz, by przekonać się, że nie ma mi niczego za złe. 
- Nie byłabym sobą, gdybym jej trochę nie pomęczyła - przeszłam do kłusa, a po chwili stępa, klepiąc Sycylię po wilgotnej szyi. 
- Pospiesz się. Twój prezent już czeka. 
Poczułam ucisk podniecenia w żołądku. Co przygotowali dla mnie w tym roku? W poprzednim dostałam tylko czekoladki. W tym muszę dostać coś szczególnego.
Jak wspominałam: prezenty to jedyne co akceptuje w urodziny. A to też, nie zawsze. 
Ściągając z siwuski siodło i rozcierając jej grzbiet szczotką, zastanawiałam się czy rodzice poprawnie odczytali sygnały, które mniej bądź bardziej dyskretnie podsyłałam im od jakiegoś czasu. Dokładniej, od czasu, kiedy Andora została wystawiona na aukcję, a ja ją na tej aukcji znalazłam. 
Odniosłam sprzęt Sycylii i skierowałam się do wyjścia ze stajni. Jeszcze przed otwarciem drzwi, słyszałam głosy rodziny.
- Przecież on nie nadaje się do ujeżdżenia!
- Przesadzasz. Myślę, że Tosia potrenuje z nim przez jakiś czas i stanie się najlepszy w stajni. Spójrz na niego. Wygląda jak mistrz!
Wyszłam ze stajni dopiero gdy wyłapałam z rozmowy własne imię. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kary wałach, rozglądający się dookoła z zainteresowaniem. Zdecydowanie nie był on Andorą. Rozczarowanie było ogromne, niemal poczułam zbierające się w oczach łzy.
- A widziałeś jak chodzi? - zapytała z niesmakiem. Miło, że kupili konia. Szkoda, że nie tego o którego chodziło.
- Przed kupnem powinieneś zobaczyć jaki jest z siodła - stwierdziłam, podchodząc bliżej i klepiąc karego po szyi. Pchnął mnie lekko łbem, szukając przysmaków w kieszeniach – Przypuszczam, że tego nie robiłeś.
- Nie – tata podrapał się po głowie – Ale sprzedawca bardzo go zachwalał!
- Oczywiście, że tak, w końcu to sprzedawca! – Sara przewróciła oczami i skrzyżowała ręce na piersi.
Pogłaskałam go po chrapach i wyjęłam uwiąz z rąk taty.
– Naprawdę chcesz tracić czas dla konia, z którym nigdzie nie dojdziesz? – popatrzyła na mnie z niedowierzaniem.
– A skąd pewność, że nigdzie nie dojdę? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. W przeciwieństwie do siostry, nie mam zwyczaju spisywać nikogo i niczego na straty.
– Popatrz tylko na niego! To nie ten typ budowy. Zdziwię się, jeśli będzie umiał poprawie zareagować na jakąkolwiek komendę. Wygląda jakby nigdy nie miał na sobie jeźdźca.
– Dlaczego jesteś tak sceptycznie nastawiona?
Jak mówiłam wcześniej: nie lubię Sary, zresztą z wzajemnością. Nie mam zielonego pojęcia czego jest to kwestia, ale nie znam dwóch sióstr, które nie tolerują się bardziej, niż my dwie. Chciałabym wierzyć, że w razie potrzeby mi pomoże, bo jednak jesteśmy rodziną i powinnyśmy się wspierać, ale obawiam się, że na chęciach zakończę. Sara to typ, który wbije nóż w plecy, gdy nie będziesz patrzył. Wolę unikać takich osób.
Pociągnęłam uwiąz, odrywając tym samym wałacha od skubania trawy i zaprowadziłam go do ostatniego boksu, wcześniej starannie, przeze mnie, pościelonego. Sara podążała za mną.
– Nie wystartujesz w tych zawodach z takim koniem – stwierdziła, zamykając za mną drzwi.
– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie – zauważyłam.
– Bo nie muszę – warknęła, odwracając się i maszerując długim korytarzem do wyjścia.
W głowie krążyła mi jedna myśl, ale zabrakło odwagi by ją wykrzyczeć. Jest po prostu zazdrosna. Jakby jeszcze miała o co.

Zamykając drzwi boksu myślałam o tym, że ojca nie powinnyśmy wysyłać na zakupy, częściej niż to absolutnie koniecznie, szczególnie jeśli mowa o kupnie nowego konia. Kocha to co robi, ale kompletnie się na tym nie zna. Jak zwykle nabył złe zwierzę.
Westchnęłam i przerzuciłam uwiąz przez specjalnie do tego przeznaczony haczyk i ruszyłam do siodlarni, z nadzieją, że wcześniej kupione siodło, będzie pasowało. Dopasowałam je do Andory, byłam pewna, że to ją dostanę. Wzięłam pierwszy z brzegu czaprak i ogłowie z podwójnie łamanym wędzidłem, oraz komplet szczotek.
– Może nie jesteś Andorą, ale i tak pojedziemy na te zawody. I zdobędziemy wstążkę. – pogłaskałam go po gwiazdce na głowie, wcale jednak nie byłam tego taka pewna. Gdzieś w głębi czułam, że sceptycyzm Sary wcale nie jest bezpodstawny. Westchnęłam ciężko i zaczęłam szczotkować wałacha okrężnymi, zamaszystymi ruchami. Szybko uporałam się z czyszczeniem i siodłaniem. Kiedy przyszłam na halę, na widowni siedział tata. 
Problem wystąpił już przy wsiadaniu. Dalsza część jazdy była jeszcze gorsza. Sara miała rację - na żadną z komend nie reagował poprawnie. Próby zebrania i mocniejszego przyłożenia łydek kończyły się serią baranków, a na użycie bata zareagował gwałtownym dębowaniem. Jedyne co chciał robić to jeździć dookoła, po pierwszym śladzie i przyspieszać. Miał wyjątkowo dużo energii. 
Po pierwszym, nieudanym zresztą galopie zrezygnowałam z dalszych prób rozluźnienia go lub zrobienia czegokolwiek. Przeszłam do stępa i wyjechałam z hali. Smutny wzrok taty i usatysfakcjonowana mina Sary, utwierdziły mnie tylko w decyzji, którą podjęłam pod koniec treningu. 
- Sprzedajemy go. 



*************************************************************
Witam c:
Nowa historia, postacie, fabuła...
Nie zmienia to faktu, iż pierwszy rozdział stał się kupką gówna, która w mojej głowie wyglądała zupełnie inaczej (y).
Dobra. Jakoś trzeba zacząć tak?
Wybaczcie błędy, niezgodności, idiotyzm i głupotę notki.
Do następnej :)

P.S. Gdybyśmy się miały już nie zobaczyć - Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Wracam na nowo.

Moje drogie czytelniczki,

Jakiś czas temu blog został usunięty, ale z tego co mi wiadomo nikt, poza Koniowatą tego nie zauważył. I powiem Wam - wcale się nie dziwię. Z czegoś co lubiłam, zrobiłam gówno, niezasługujące na jakiekolwiek wejścia, do którego w dodatku nie potrafiłam się zabrać. Wszystkie próby napisania rozdziału, lub poprawienia poprzednich wpisów, kończyły się na samych chęciach. Nie umiałam ubrać myśli w słowa, to chyba po prostu kwestia tego, że było ich zbyt mało, a każda tak zróżnicowana, że nie sposób było dokonać wyboru.

Do przywrócenia bloga o końskiej tematyce natchnęła mnie Koniowata i przeczytanie kilku rozdziałów HMOL. Wydaje mi się, że zatęskniłam za czymś, co wiązało się z ucieczką od codziennych problemów (ah, jakie poetyckie określenie).

W każdym bądź razie, JASOL zostało przywrócone, choć zamieszczę tutaj zupełnie inne opowiadanie. Historia, hm.. Dość podobna, ale jednak nie ta sama. Zacznę od tego, że rozdziały nie będą pisane na odczepne, a włożę w nie więcej pracy. Postaram się zrobić to wszystko bardziej prawdopodobne, realne.

Na wstępie chcę też zaznaczyć, że rozdziały nie będą tak regularne, jak chciałabym, żeby były. Jestem w trzeciej klasie gimnazjum, jutro czekają mnie egzaminy próbne, a na tą informację poświęciłam już sporo czasu. Muszę się ogarnąć i trochę pouczyć, dlatego proszę mi wybaczyć opóźnienia lub brak rozdziału w danym tygodniu (bo mam nadzieję, że będę mogła dodawać notki co tydzień).

W ogóle nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ale jakiś czas temu blog skończył 2 lata c: Tak długo siedzę już w bloggerowej społeczności... Kiedy to minęło?

Pozdrawiam i do następnego
Nikki