Zanim zlinczujecie mnie za tak długą nieobecność, łamanie własnych obietnic powrotu do blogów i pisania, i ponowne zawieszenie bloga, musicie wiedzieć, że nie mam w sumie żadnego wyjaśnienia. Mogłabym z tego miejsca próbować się tłumaczyć, wymyślać usprawiedliwienia i próbować być choć odrobinę mniej być sobą, sobą, która nagminnie rozczarowuje wszystkich wokół, ale chcę być względem Was uczciwa. O ile, oczywiście, ktokolwiek tutaj jeszcze jest, w co szczerze wątpię, bo po ponad półtorej roku nieaktywności, sama osobiście przestałabym się łudzić i usunęłabym bloga z obserwowanych.
Chciałabym, by ten post był maksymalnie szczery, szczery w najgłębszym tego słowa znaczeniu, więc może zacznę od początku.
Blog Hope Never Dies powstał tylko i wyłącznie w celach zaliczeniowych – miałam do zrobienia zadanie na informatykę, tyle w temacie. Ale jako, że bloga Vero zaczęłam czytać o wiele wcześniej, a przez nią trafiłam też do Koniowatej i miałam zdecydowanie zbyt wybujałą wyobraźnie, stwierdziłam, że chcę być jak one. Chcę być twórcza, kreatywna, chcę inspirować ludzi. Chcę pisać.
Hope Never Dies zmieniło się z czasem na Joy And Sadness Of Life. Nie wiem co miałam w głowie gdy jako dwunasto- czy trzynastolatka zaczęłam pisać niezbyt ambitne opowiadanie, na temat, na który nie miałam bladego pojęcia, bo moja przygoda z jeździectwem dopiero się wtedy zaczynała. Od dłuższego już czasu pytam sama siebie o czym ja właściwie myślałam, gdy zakładałam kolejne blogi o tej samej tematyce, odkładając moje początkowe opowiadanie w kąt, bo straciłam na nie pomysł. Do takiego stopnia, że musiałam wykorzystywać kreatywność obcych ludzi, podsyłaną mi czasem w mailach.
Jeżdżę już dobrych pięć lat, z krótkimi, kryzysowymi przerwami; trzeci rok z rzędu byłam na obozie jeździeckim. Po każdym przeżywam dokładnie to samo. Smutek, rozczarowanie, tęsknotę za tym co się skończyło i przede wszystkim: ogromny niedosyt.
Chciałam zacząć jeździć regularnie, chciałam do tego wrócić. Postanowiłam to sobie w dniu wyjazdu z ośrodka, w którym tym roku spędziłam wakacje. Obiecałam sobie, że się zepnę, że dam radę, że się nie poddam. I wszystko poszło w pizdu, w dniu, w którym się dowiedziałam, że właściwie nie mam gdzie teraz jeździć bo sytuacja w każdej, z trzech stajni, w których okazjonalnie bywałam, się zmieniła.
Doszłam do wniosku, że może to znak, że powinnam to skończyć. Od dłuższego czasu nic mi już nie wychodzi tak czy siak, jestem beznadziejna we wszystkim co robię i ogólnie po co wydawać pieniądze, na coś, co owszem nawet sprawia mi przyjemność, ale w czym jestem słaba? Czy ktoś przy zdrowych zmysłach ciągnąłby coś, co wyraźnie nie ma sensu?
Dzisiaj weszłam na bloga i się popłakałam. Kolejna rzecz, która przypomina mi o moich nieudolnych próbach osiągnięcia czegoś i porażkach. Kolejna klapa. Przepraszam wszystkich, których zawiodłam. Na pocieszenie powiem, że siebie też. Chyba nawet bardziej niż Was.
Nie wiem właściwie jaki jest cel tej notki. Stwierdziłam po prostu, że trochę brakuje mi pisania, więc coś naskrobię. Czy przyniosło mi to jakąkolwiek ulgę? Czy w czymś pomogło? Średnio. Choć z drugiej strony, nie jestem pewna. Nie wiem.
Naprawdę chciałam pisać. Choć raz w całym swoim dotychczasowym życiu chciałam doprowadzić coś od początku do końca, całkowicie po mojej myśli, a potem patrzeć na swoje dzieło, jak dumna matka na dziecko. Ale nie jestem matką, a moje dzieło nie było, nie jest i nigdy nie będzie dzieckiem. W końcu nie istnieje. I pomimo moich szczerych prób i chęci, najprawdopodobniej nigdy nie powstanie.
Naprawdę chciałam pisać. Chciałam być twórcza i kreatywna. Inspirować ludzi. But then life happened.
Możecie potraktować to trochę jako pożegnanie. Nie wiem jeszcze do końca od czego, ale jeśli ktokolwiek przebrnął przez to całe, to dziękuję. Pewnie nie było warto, ale dla mnie to wiele znaczy. Nie było nawet tak ckliwie jak chciałam, żeby było. Chyba wyszłam z wprawy.
Dziękuję.
I chyba… Cześć?
A może tylko do zobaczenia.
Nikki.
Hej, to ja. Ale pewnie to już zdążyłaś zauważyć. W końcu, jakby na to nie spojrzeć, zaglądam tu od całkiem długiego czasu. Już jakieś... Cztery lata? Urodziny chyba w listopadzie, prawda?
OdpowiedzUsuńW każdym razie, znasz mnie. Choćbym nie wiem, jak chciała, niczego nie będę Ci miała za złe. Nie mogę żałować tego, że czekam tu Bóg wie ile na kolejne notki i że cały czas mam nadzieję, że zaraz się pojawią. Tęsknię za czasami, kiedy pisałyśmy razem, podsuwałyśmy sobie kolejne pomysły, łączyłyśmy blogi i myślałyśmy godzinami co, gdzie, jak i kiedy wcisnąć do fabuły. Nie mogę tego żałować, bo są to jedne z moich najlepszych wspomnień i nie zamieniłabym ich na żadne inne. Nawet jeśli czasem sprawiają, że jest mi cholernie przykro. Może i te czasy minęły, może jeszcze wrócą. Kto to wie. W każdym razie, doskonale wiesz, że wesprę każdą decyzję, jaką podejmiesz. No, prawie każdą.
Piszę to na forum publicznym, więc równocześnie mówię to wszystkim tym, którzy to przeczytają. Możesz zrobić, co zechcesz. Nawet zerwać ze mną kontakt, choć mam szczerą nadzieję, że tego nie zrobisz. Nie, serio, błagam, nie zrywaj ze mną kontaktu. Możesz zrobić, co tylko Ci się podoba, ale nie zrezygnować z jeździectwa. Trułam Ci o to dupę cały ranek i truć będę aż do skutku. Z blogami, stety niestety, sobie odpuściłam, bo za bardzo bałam się, że w końcu będziesz mnie miała dość, ale w tej kwestii nie odpuszczę. Koniec kropka.
I wiesz, powtórzę się raz jeszcze. Nadal mam nadzieję, że w jakiś sposób wrócisz. Jeśli nie tu, to rozpoczniesz inną historię. W każdym razie - znów będziesz pisać. Bo szczerze mówiąc, kiedy odeszłaś Ty, całe środowisko Bloggera, w którym w jakiś sposób się obracałyśmy, zaczęło się sypać.
I przyznam, że marzę, by tamci ludzie i tamte czasy wróciły, a bez Ciebie nie ma na to nawet najmniejszych szans.
Z CAŁĄ MIŁOŚCIĄ,
GUFI XXX
PS Wybacz, że wyszło takie długie i zapewne nieco nieskładne, ale pisałam w pośpiechu i pod wpływem chwili :c
Nikki wiesz co? Weszłam na bloggera Taka chwila nudy wtym wiedeńskim świecie Patrzę a tu coś napisalas Yo mowie zobaczę Chociaz szczerze mówiąc zbytnio mi sie nie chciało. Zerwalas ze mną totalnie kontakt Nie odpisujesz Nic. Kiedys mogłyśmy pisac godzinami, a teraz nawet nie odpiszesz -.- Nie wiem czy cos zrobilam czy cos ale nie wazne Troche smutno :c Chudzinko powiem Ci tylko jedno nie przestawaj jeździć i odezwij się fo mnie Pozdrawiam z Wiednia Jula :* 3maj się chudzinko
OdpowiedzUsuńNikki wiesz co? Weszłam na bloggera Taka chwila nudy wtym wiedeńskim świecie Patrzę a tu coś napisalas Yo mowie zobaczę Chociaz szczerze mówiąc zbytnio mi sie nie chciało. Zerwalas ze mną totalnie kontakt Nie odpisujesz Nic. Kiedys mogłyśmy pisac godzinami, a teraz nawet nie odpiszesz -.- Nie wiem czy cos zrobilam czy cos ale nie wazne Troche smutno :c Chudzinko powiem Ci tylko jedno nie przestawaj jeździć i odezwij się fo mnie Pozdrawiam z Wiednia Jula :* 3maj się chudzinko
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńYyy dwa razy ten sam komentarz sie dodal
OdpowiedzUsuń